Posted on

Green Velo – z czym to się je?

Szlak rowerowy Green Velo to najdłuższa trasa w Polsce. Liczy ponad 2000 tysiące kilometrów, zahacza o setki atrakcji turystycznych i uważana jest za dobry pomysł na wyprawę rowerową. Ale jak jest naprawdę? Przejechaliśmy 1500 kilometrów, aby wyrobić swoją opinię – z chęcią się nią podzielimy!

Ale od początku. Wybraliśmy się na wyprawę rowerową w odrobinę niesprzyjających okolicznościach – maj 2020, pandemia koronawirusa. Mieliśmy zamiar uderzyć w Europę, rzeczywistość jednak zweryfikowała nasze plany i tak oto Wschodni Szlak Rowerowy Green Velo został naszym domem na 20 dni. Przejechaliśmy 1500 kilometrów na odcinku Elbląg – Sandomierz, zaliczając dodatkowe atrakcje w pobliżu trasy. Przeżyliśmy wiele przygód, o których przeczytać będziecie mogli na blogu, a zobaczyć na youtube. W tym wpisie jednak pochylimy się nad samym pomysłem, wykonaniem, plusach i minusach Green Velo. Zaczynamy!

Gdzie moja mapa? Oznakowanie szlaku.

Podkreślmy, ponad 2000 kilometrów – tak długi jest szlak Green Velo. Wydawałoby się, że logistyka i łatwość odnalezienia się na takiej trasie jest najważniejsza. Twórcy Green Velo dają nam dwa narzędzia, którymi możemy się posługiwać w czasie wyprawy. Założenia były słuszne, wykonanie niezłe, ale w praktyce czasem zawodzi. Przydałby się konkret – już się robi!

Znaki na trasie. Faktem jest, że na trasie Green Velo znajduje się około 7000 tabliczek informujących nas, że jedziemy zgodnie z wytyczoną trasą. Rzeczywiście, momentami, a szczególnie w miastach, jest tak pomarańczowo, że może rozboleć głowa. Jednak, gdy dojedziesz do terenów zielonych, czy wiosek możesz poczuć dziwną zmianę, znaki są zdecydowanie rzadziej, ale nadal są! i można sprawnie jechać. Do tego należy dodać informacje o skrzyżowaniach głównego szlaku z pobocznymi drogami rowerowymi. Korzysta się z tego bardzo łatwo,
znaki czasem posiadają dodatkowe dane dotyczące najbliższego MORu, czy większej lub ważnej miejscowości.

Znaki na trasie – skrzyżowanie oraz znak przebiegu szlaku.


Ale nie zawsze jest tak kolorowo. Zdarzyło się nam trafić na błędnie oznaczone fragmenty trasy, poprzewracane znaki lub pourywane tabliczki
i gołe, wysokie słupy. Nie może być idealnie, gdy trasa jest baaaardzo długa, a okoliczni mieszkańcy często z popołudniowego piwka wracają pieszo do domu, a droga znana… a droga nudna… Naszym zdaniem brakuje systematycznej naprawy infrastruktury logistycznej. Czy miałyby
to robić gminy http://opelz-blog.de/bokstaven-a/index.html , czy ludzie z Green Velo to inna kwestia. Faktem jest, że aby mówić o bardzo dobrze przygotowanym szlaku rowerowym
to powyższe błędy nie mogą się zdarzać.

Aplikacja i mapa online. W tak długiej wyprawie, przez dziesiątki atrakcji i setki miejscowości należałoby przygotować swoją trasę i dzienne odcinki. Wydawałoby się, że naturalne będzie skorzystanie z aplikacji, jaką dostarcza nam Green Velo. Testowaliśmy tę apkę przed wyprawą
i oczywiście w trakcie samej przygody. Bywało różnie. Tu znowu, pomysł jest całkiem niezły – możliwość zaplanowania trasy, podsumowanie kilometrów, propozycje noclegów oraz atrakcje, które warto sprawdzić. Zaczynając od końca, od ciekawych miejsc – rzeczywiście, aplikacja
i mapa podkreśla takowe, jednak ich ilość jest dziwnie mała. Gdy pochyliliśmy się bliżej terenom, do których mieliśmy dotrzeć okazywało się,
że atrakcji jest zdecydowanie więcej niż wskazywała mapa. Mało tego, często, wydawałoby się atrakcje nie do pominięcia,
były pominięte w aplikacji. Lepiej korzystać z przewodników, Internetu i głosu miejscowych w planowaniu miejsc, które chcemy odwiedzić – Green Velo nie ułatwia, a szkoda.

Czasem ten jegomość jest szybszy niż aplikacja Green Velo…

Noclegi… Co do zasady, nocujemy pod namiotem, jednak w naszej majowej wyprawie Green Velo 1500 pogoda nas nie rozpieszczała,
a Zimna Zośka dawała się we znaki. Byliśmy skazani na agroturystykę, co za tym idzie nasz wzrok został skierowany na aplikację. Green Velo wyróżnia punkty nazywane Miejscami Przyjaznymi Rowerzystom – MPRy. Takie punkty muszą spełniać określone wymogi, gdzie przykładem może być bezpłatne przechowywanie rowerów, czy możliwość noclegu na jedną dobę. Kryteria te dają pewność, że spędzisz bezpieczną noc,
a właściciel możliwe, że czuje rowerową smykałkę. Miejsc tych jest jednak zbyt mało, aby pod nie ustawić wyprawę, zostają inne noclegi…
a tych również jest niewiele. Wydaje się, że noc będzie trzeba spędzić pod zimnym niebem – tak wskazuje aplikacja – w rzeczywistości dziesiątki gospodarstw agroturystycznych w okolicy. Słabo. Korzystamy z danego narzędzia to chcielibyśmy, aby miało one kompleksowe dane.
Z różnych przyczyn jest inaczej, a radzić sobie trzeba 🙂

A najbardziej irytyowalo nas planowanie tras… Możliwość sprawdzenia lokalizacji i wyliczenie kilometrów do celu to super opcja, ale z nieznanych przyczyn aplikacja nie daje sobie z tym rady. Wyrzuca obecne położenie kilkaset kilometrów na zachód, albo zupełnie nie potrafi wyliczyć odległości. Na uwagę zasługuje możliwość sprawdzenia ukształtowania terenu – żadna górka nie będzie dla nas niespodzianką,
chyba, że coś nie zadziała…

Czas na przerwę – MORy

Chwila odpoczynku na MORze

Nie każdy MOR jest odpowiednio zadbany

Twórcy Green Velo postarali się, aby dostarczyć nam, rowerzystom, infrastrukturę również ukierunkowaną na odpoczynek. MORy, czyli Miejsca Obsługi Rowerzystów to punkty na trasie Wschodniego Szlaku Rowerowego, których nie sposób ominąć. Oficjalne informacje mówią, że jest ich ponad 220, a spotkacie je średnio co 9 kilometrów. I słowo średnio jest tu nieprzypadkowe. Miasta na szlaku są aż naszpikowane MORami,
ale nie ma co się dziwić, to doskonała reklama Green Velo, o ile wszystko z nimi jest OK. Na trasie jest inaczej i bywają miejsca, gdzie echo jeszcze powtarza słowa rzucone przez poprzednich podróżników “GDZIE TEN MOR?!”.W praktyce jednak gminy i miasta nie zawsze odpowiednio dbają o te oazy rowerzystów, miejscowi urządzają sobie tam ogniska, a szklane butelki rozbite na wjazdach to z pewnością
nie odpowiedź na oczekiwania miłośników jednośladów. A szkoda…

W Miejscach Obsługi Rowerzystów możesz spodziewać się wiat, w związku z czym przygotowanie obiadu pod dachem będzie możliwe również w deszczową pogodę. Ławeczki, stojaki na rowery oraz zestawy narzędzi to minimum, jakie dostarczyli nam twórcy Green Velo. Rzadziej spotkamy się TOI-TOIem, a jeszcze rzadziej z przenośną toaletą, z której z chęcią skorzystamy. A teraz uwaga, bywają takie MORy, w których znajdziemy bierzącą wodę, a mówi się, że istnieje gdzieś MOR z dostępem do prądu…ale gdzie to cudo się znajduje nie wiemy.

A droga? Jak z jakością nawierzchni?

Wiele osób, z którymi rozmawialiśmy na szlaku lub opinię czytaliśmy na grupach rowerowych, narzeka na nawierzchnię. Sami, w pierwszych dniach naszej wyprawy (a ruszaliśmy z Elbląga) należeliśmy do takich rowerzystów. Green Velo z pewnością i w tym aspekcie budzi skrajne emocje. Pozwólcie, że najpierw wylejemy łyżkę dziegciu, które nie będzie miałą większego wpływu na całą beczkę miodu. Odcinek Elbląg – Braniewo, zdecydowanie najgorszy etap, puszczony po starych drogach, betonowych płytach, piaszczystymi leśnymi dróżkami. Myślę, że nasza frustracja jeszcze unosi się w powietrzu tamtejszej okolicy. Z pewnością może to zniechęcić do dalszej podróży, chociaż widoki próbują wybronić twórców Green Velo.

Albo wytrzęsie po lewej, albo piaskiem po prawej.

Na szczęście, czym dalej w Polskę tym lepiej. Mało uczęszczane drogi publiczne, piękne drogi rowerowe i te muśnięte czasem. Oczywiścię,
są wyjątki od reguły, w których zastanawialiśmy, czy osoba, która puściła ścieżkę przez taki teren w ogóle kiedykolwiek jeździła na rowerze. Dochodzi również do absurdów, gdzie przebijaliśmy się przez piasek jak na Saharze, a następnie jechaliśmy idealną ścieżką rowerową,
która była równoległa do drogi publicznej – a na drodze pustki.

Green Velo nie należy do tras z najwyższej jakości nawierzchnią, ale to dodaje uroku i pozwala poczuć nieokiełznaną do końca przyrodę.
Bo czy jest coś lepszego niż leśna ścieżka, przez którą przeskakuje jeleń, a za nim kolejny? Jeżeli zastanawiasz się jakim rowerem wybrać się na ten szlak to pamiętaj o szerokości opon…to nie miejsce na wąziutką szosówkę. Ogranicz również ciężar ekwipunku – nawierzchnia czasem daje się we znaki, a z wielkim tonażem ciężko będzie zdobywać kolejne wzniesienia – trasa jest pod tym względem bardzo zróżnicowana,
a przewyższenia pojawią się co chwila.

To jak w końcu? Warto? OCZYWIŚCIE, ŻE WARTO!

Wschodni Szlak Rowerowy Green Velo to jedyna taka rowerowa możliwość, aby bliżej poznać zielone tereny wschodu Polski. Nie musisz jechać stricte Green Velo, trzymać się atrakcji jedynie na tej trasie, nocować jedynie w miejscach autoryzowanych przez Green Velo, a pomarańczowa tabliczka nie musi być zawsze wyznacznikiem Twojej, indywidualnej, przygody. Green Velo to doskonały początek wyprawy po mazurach, podlasiu, podkarpaciu, czy lubelszczyźnie – w końcu od czegoś trzeba zacząć. Kombinuj! Zmieniaj trasę, twórz własne odcinki, a gdy będziesz miał dość dróg Green Velo zjedź z nich, aby w kolejnym dniu wrócić.

Przed wyprawą sprawdź aplikację. Pomimo wszystko to dobre narzędzie, aby obyć się z trasą, poznać nieznane do końca miejsca wschodniej Polski i zaplanować nocleg blisko szlaku. Przygotuj odpowiednio rower i swój ekwipunek. Warto mieć sporo rzeczy, ale zastanów się,
czy ze wszystkiego będziesz korzystać. Przemyśl jak spakujesz te wszystkie cuda – my polecamy skorzystać z przednich sakw, dzięki czemu łatwiej odnajdziesz poszukiwany przedmiot.

Bądź czujny! Bądź otwarty! Mieszkańcy wschodniej części naszego kraju są baaardzo serdeczni i gościnni – nie bój się pytać i prosić o pomoc.

JEŻELI SZUKASZ INSPIRACJI W POSTACI WIDEO SPRAWDŹ
NASZĄ SERIĘ GREEN VELO 1500!

2 Comments

  1. Zasadniczo. Przejechałem dwa razy tam i z powrotem. Osobiście jako budowniczemu tras jest do zmiany 99% tej trasy od wytyczenia po organizację wyżej wymienionych MORÓW. Drogi i szlak podobno wytyczony po mało uczęszczanych drogach – nic bardziej mylnego bo wielokrotnie uciekaliśmy w głąb pobocza bo tak auta goniły. Albo robimy coś od początku i dobrze albo coś tam skubiemy i mamy potem katastrofę. Jest wiele miejsc gdzie obok ruchliwej drogi (niby mało uczęszczanej) jest równolegle poprowadzona droga pożarowa z twardym szutrem równym jak stół bilardowy. Jak widać projektanci szlaku nawet nie wstali od monitora, a wytyczyli szlak na podstawie map. Generalnie parę innych kwiatuszków się jeszcze znajdzie. Dla mnie raz i drugi powrotny to już wystarczy. Poruszamy się fatami wiec stan nawierzchni nie ma znaczenia natomiast ogólnie ma znaczenie dla pozostałych i to powinien być jeden z priorytetów wyznaczania szlaku, a tego tutaj brakuje w nadmiarze. Krajoznawczo i widokowo owszem bo Polska wschodnia jest najładniejsza.

  2. Z moich osobistych doświadczeń dodam, że południowa część szlaku od Przemyśla do Krasnegostawu i jej odnoga do Kielc jest zdecydowanie lepiej przygotowana niż północna. Z aplikacji nie korzystałem, gdyż nie działała tak jak powinna. Plusem moich wypraw po GV były bezpłatnie rozdawane w miejskich punktach Informacji Turystycznej mapy tego szlaku, dotyczące tej części, w której akurat przebywaliśmy. Miejsca noclegowe wyszukiwaliśmy na bieżąco, dzięki temu poznaliśmy wielu wspaniałych ludzi. Wrócę na Green Velo z radością ….

Skomentuj fataz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *